poniedziałek, 18 kwietnia 2016

#23 - Tym razem będzie inaczej

Katniss! Słyszę głos w głowie który mnie nawołuje. Dźwięk ten jest jednostajny i ciągle się powtarza.
- Czy ty mnie w ogóle słuchasz? - Effie zaczyna pstrykać  palcami. Patrzę na jej twarz. Pod oczami ma zaczerwienienia, najprawdopodobniej ze zmęczenia. Jej włosy są upięte w luźny kucyk, a kilka kosmyków spoczywa na jej ramionach. - Powtórzę jeszcze raz. Paylor i Beetee maja dla nas ważną wiadomość, która najprawdopodobniej nie jest związana z igrzyskami.
Oddycham z ulgą. W ostatnim czasie często wchodzimy na ten temat próbując wymyślić jakiś plan. Często jednak kończy się to kłótnią ze strony Haymitcha i Effie. Nie wiem skąd u nich ostatnio takie podejście do siebie, ale nie chcę o to wypytywać żadnej ze stron. Znam ich i wiem, jak to może się skończyć.
- Znowu lecimy do Kapitolu? - pytam, podpierając swoją głowę ręką.
- Tym razem to oni się pofatygują - Effie uśmiecha się do mnie, a następnie łapie kubek kawy i rusza do salonu. Postanawiam pójść w jej ślady.
- Tak przy okazji, Paylor zaproponowała mi, że mogę zamieszkać w pałacu sprawiedliwości - siada na fotelu i podciąga nogi do góry. Nurtuje mnie tylko jedno pytanie, nie za bardzo powiązane z jej informacją.
- Effie? Od kiedy ty jesteś z panią prezydent na "ty"? - mrużę oczy ciekawa tej wiadomości.
- To mało istotne - odpowiada, nie patrząc na mnie. W mojej głowie zaczynają błądzić jej słowa. Słyszę je w swojej podświadomości, tylko kilka razy donośniejsze i szybsze. Z nawyku spoglądam przed siebie. Dostrzegam leżące na komodzie drewniane pudełko, w którego wnętrzu są rzeczy takie jak perła, którą dostałam od Peety, czy broszka z kosogłosem. Nie potrafię stłumić słów, które uporczywie plątają mi się w głowie. Nie widzę co robi Effie, nie słyszę żadnych dźwięków poza trzema słowami i dziwnym szumem, który  próbuje przebić się przez pasmo powtarzających się wyrazów. Dziś rano było to samo. Nie wiem co się ze mną dzieje. Obraz przed oczami zaczyna mi się rozmazywać, ja jednak spoczywam na tym samym miejscu co przedtem. Boję się, że za chwilę coś może się stać. Nie tylko mi ale również Effie, a co gorsza Peecie. Chociaż go tu nie ma, czuję się bardzo dziwnie wspominając o nim w tym momencie. Tak jakby stał za mną i podtrzymywał moją obłąkaną duszę. Czuję się tak jakbym dźwigała nie tylko mój ciężar winy i wszystkich smutnych wspomnień, ale również jego. Dźwięki w głowie powodują, że zaczyna ona pulsować. Zaczyna mi być duszno, a jednocześnie zimno. W pewnym momencie czuję coś ciepłego na ramieniu, czuję jak coś bierze mnie na ręce, a następnie mocno obejmuje.
 - Katniss - nie wiem czyj to głos. Słowa mieszają się z rytmem wybijanym w mojej głowie przez co trudniej mi zrozumieć sens wypowiedzi.
- Zabierzmy ją do szpitala - echo powoli cichnie. Nie słyszę już słów. Pozostało jednak uporczywe pulsowanie.
- Katniss, proszę obudź się. Obudź się - już poznaję ten głos. Wiem, że jestem bezpieczna. Powoli zaczynam znów czuć ciepło. Obraz przed oczami staje się wyraźny.
- Co... - mówię z zachrypniętym głosem. - Co się stało?
- Katniss, dzięki Bogu - Peeta spogląda na mnie z góry, a następnie składa delikatny pocałunek na moich ustach.
- Ja dalej jestem za tym aby zabrać ją do lekarza - Effie podciąga nogi na fotelu i jak gdyby nigdy nic pije swoją kawę.
- To było zwykłe osłabnięcie - Haymitch spogląda na Effie spode łba, a ta ucieka od niego wzrokiem. - Nie widzę potrzeby aby fatygować się gdy mamy do zrobienia ważniejsze rzeczy.
Peeta przysiada koło mnie i obejmuje mnie w pasie.
- A ty jak zwykle swoje. Mógłbyś się czasami zamknąć?! - przyglądam się całej sytuacji. Effie krzyczy, Haymitch odkrzykuje, a na końcu któreś z nich wychodzi. Witam w naszej codzienności. Zazwyczaj w tym momencie zakładam się z Peetą kto tym razem się podda wychodząc. Dzisiaj jednak nie mam siły aby wykonywać żadną z czynności życiowych, oprócz oczywiście oddychania. Wtulam się w Peetę. Czuję intensywny i przyjemy zapach, którego mi tak bardzo brakowało. Rozchodzi się w moich nozdrzach i uspokaja moje ciało. Peeta delikatnie głaszcze mnie po plecach.
- Jak się czujesz? - pyta mnie po chwili.
- Dobrze - mruczę pod nosem. Nie chcę go zamartwiać.
Spogląda na mnie  ze współczuciem w oczach.
- Nie zamierzam tu dłużej zostać! - Effie unosi się na Haymitcha. Spoglądam jej w oczy i widzę w nich łzy. Mój mentor znudzony kłótnią przysiada na fotelu.
- Tak? - śmieje się cicho zaintrygowany. - A gdzie to się wybierzesz?
- Zamieszkam w pałacu sprawiedliwości, a tobie nic do tego! - Effie krzyknęła na Haymitcha i pobiegła  po schodach na pierwsze piętro.  Mój mentor wstał, kiwnął do nas głową na pożegnanie i udał się do wyjścia. Zostałam sama z  Peetą. Oderwałam się od jego piersi i spojrzałam mu w oczy. W jego źrenicach widać było rozproszone światło padające z kominka. Uśmiechnęłam się lekko i ponownie wtuliłam w chłopaka.
- Co będzie dalej? - Spytał po chwili. Wiedziałam, że muszę mu odpowiedzieć, a jednak nie potrafiłam. Zależało mi na Peecie zwłaszcza po tym, co ostatnimi czasy oboje przeżyliśmy. Bałam się, że moimi słowami wszystko zepsuję.
- Nie wiem - powiedziałam cicho po chwili namysłu.
- Ostatnim razem w podobnej sytuacji zostaliśmy rozdzieleni przed ćwierćwieczem - odparł, jakby niepewnie. Otworzyłam oczy zdziwiona, a zarazem szczęśliwa, że to pamięta.
- Peeta...- wyślizgnęłam się z uścisku i spojrzałam w jego oczy.
- Nie, Katniss. Tym razem będzie inaczej - dokończył za mnie.

------------------------------------------------
Witam po baaardzo długiej przerwie. Przepraszam was za ten tymczasowy "odpoczynek" ale nie potrafiłam się zmotywować oraz starałam się skupić na nauce. Na przeprosiny notka. Mam nadzieję, że się wam spodoba :) Mam dla was również lekkie uchylenie okna co do kolejnych notek, gdyż przez ten jakże długi czas wymyśliłam ogrom wątków i dalsze potoczenie się fabuły. Jedyne co wam powiem - będzie dużo zwrotów akcji oraz wyjaśnią się sprawy z poprzednich rozdziałów. Jednak na wszystko czas! Więc czekajcie cierpliwie, a niebawem kolejna notka :)
D&S