Po tak długiej przerwie spowodowanej naszym brakiem czasu (włączając w to nutkę lenistwa :D )
Zapraszamy na rozdział ! :)
Kolejna notka prawdopodobnie w piątek.
Ostatni rozdział wam zapewne strasznie poplątał :D
D&S
Z perspektywy Peety:
Podnoszę się gwałtownie. Zerkam na zegarek leżący na szafce koło łóżka. Jest 02:42. Ocieram z czoła krople potu. Przez głowę przelatuje mi mnóstwo myśli związanych z Katniss. Wszystko mi się poplątało, jakby z powrotem wracały wspomnienia. Problem w tym, że nie te dobre. Powoli przestaję wierzyć w to, że byłem osaczany. I chociaż jakaś cząstka mnie próbuje przebić negatywne myśli, zmęczony ulegam. Osuwam się na poduszkę i wtapiam w nią twarz chcąc odizolować się od otaczającego mnie świata. Leżę bezczynnie paręnaście minut, a może i nawet kilka godzin. Nie mogę spać, a czas płynie nieubłaganie szybko. Rzucam się z jednego boku na drugi.Ciągle przychodzą mi na myśl rzeczy związane z nią. I nie zawsze są one dobre. Podchodzę do dużego okna obejmującego całą ścianę i w lekkim blasku, przypatrując się uważnie dostrzegam swoje odbicie. Moje oczy podkrążone w odbiciu wyglądają jakby był ciemnością. Za oknem księżyc świeci mocniej niż zawsze oświetlając pogrążone w mroku miasto.
Peeta! znowu słyszę jej głos jakby ciągle oczekiwała pomocy. Jakby była gdzieś koło mnie i szeptała mi to do ucha. Odwracam się instynktownie lecz nikogo za mną nie widzę. Peeta! krzyk znowu się powtarza tyle, że tym razem jest donośniejszy. On wcale nie brzmi jak złudzenie. Ten głos jest inny. Jest ciepły i taki jaki zawsze pamiętam. Ona mnie woła.
Wybiegam z pokoju do wypełnionego mrokiem korytarza. Z początku nic nie widzę, więc staram się iść ostrożnie, ale potem moje oczy przyzwyczajają się do ciemności więc przyśpieszam.
Dostrzegam zarys jej cała. Siedzi oparta o ścianę, z ugiętymi w kolanach nogami o które zaplotła ręce. Słyszę jej cichy jęk.
- Ej, coś się stało? - pytam podbiegając do niej i upadając koło niej na kolana. Staram się odgonić złe myśli, które powrócił gdy ją ujrzałem.
W odpowiedzi słyszę tylko cichy szloch.
- Nie płacz. Powiesz mi o co chodzi? - powtarzam swoje pytanie.
- Coś jest ze mną nie tak - mówi cichym głosem.
- Uspokój się. Połóż się, porozmawiamy rano. - powoli się podnoszę i wyciągam rękę, aby pomóc jej wstać. Ona jednak zerka tylko do góry patrząc mi w oczy. Dopiero teraz dostrzegam, że jej twarz jest cała opuchnięta od płaczu, a oczy czerwone. Ona cała drży.
- Ile już tu siedzisz? - odsuwam rękę, wiedząc, że trzymanie jej w niczym nie pomoże bo ona i tak nie wstanie.
Jej odpowiedz jest naprawdę interesująca. Ona nawet mi nie odpowiada.
- Zaniosę cię do pokoju.- staram się nie okazywać tego, że jej zachowanie jest irytujące. Nachylam się by ją podnieść lecz ona odsuwa się w bok. Jakby nagle coś się zmieniło. Jakbym był obcym facetem.
- Okej, nie chcesz rozmawiać to nie. - to ona nauczyła mnie jak powstrzymywać się od ataków. Gdyby nie to zapewne teraz leżałaby tu martwa. Odwracam się i powoli odchodzę.
- Śnił mi się sen. - odpowiada załamanym głosem. Przypomina mi się mój sen który przeżyłem dzisiejszej nocy. Staję w miejscu. - On był inny niż zwykłe.
- Co ci się śniło? - pytam nie odważając się odwrócić.
- Że...że... - słyszę, że próbuje powstrzymać łzy. - Umarłam, byłam sama w mroku. Prawie tak, jak teraz. Siedziałam tam długo aż zaczęłam gadać do siebie... a raczej do ciebie. Potem mój sen się momentalnie urwał jakbym zapadła się pod ziemię. - wiem, że to co powiedziała było dla niej trudne. Odwracam się do niej i otulam ją. Z jej oczu lecą łzy wielkości grochu.
- Ja też miałem sen. - trudno mi o tym wspominać. O tym jak ją straciłem. Przełykam ślinę. - Sen o tym, że zostawiłaś mnie. Odeszłaś. - zastanawiam się czy mówić dalej, czy lepiej nie, gdyż słyszę, że zamiast się polepszyć ona płacze jeszcze mocniej. - Naprawdę nie wiem czy to po prostu zbieg okoliczności, ale nam, Katniss, śniły się te same sny.