Postaram się wrócić znowu do dodawania notek codziennie.
Przepraszam ,że przez ten tydzień nie było ani jednego rozdziału, ale Nauka + moje urodziny ;c
Zapraszam do czytania ^^
D.
Ognisko rozświetla nasz okrąg. Wszyscy siedzimy na kocach. Johanna na jednym z Alexem, obok niej Annie. Na drugim moja mama, Effie i Haymitch. Co chwila wiatr staje się coraz bardziej zimny, a niebo ciemne. Oparta o Peetę wpatruję się w płomyki ognia.
Alex robi się coraz bardziej senny. Chyba wszystkich przytłacza ta cisza.
- Za chwilkę wrócę. Idę go uśpić. - Annie podnosi się i zabiera maluszka.
- Pójdę z tobą. - Johanna mówi coraz ciszej gdy widzi, że Alex oparty o ramię Annie już prawie usnął.
Dziewczyny znikają w drzwiach domu. Cisza jest jeszcze większa.
- To może chce ktoś skosztować pianki podpiekanej na ogniu? - Haymitch odzywa się by choć trochę zmienić nastrój.
- Ja chętnie skosztuję. - Effie odpowiada naszemu mentorowi.
Od pobytu nad strumykiem ciągle męczy mnie jedno pytanie. Odwracam się w stronę Peety. Zarzucam mu ręce na szyje.
- Kiedy dowiem się jak chcesz spędzić swoją przyszłość? - pytam
- Na pewno jeszcze dziś. - uśmiecha się. Przytulam go. W takiej pozycji siedzi mi się naprawdę wygodnie. On również obejmuje mnie jedną ręką.
- Katniss - szepcze mi do ucha. - Spójrz.
Odrywam głowę od piersi Peety. To takie słodkie. Effie próbuje podpiec pianki, jednak jej to nie wychodzi. Haymitch pomaga jej i wtedy ich ręce nakładają się na siebie. Effie patrzy na mentora, a on na nią. Po krótkiej chwili rzuca się na jego szyję. Moja mama również się temu przygląda z uśmiechem. Zerkam w stronę drzwi. Widzę w nich wychylającą się Johanne kiwającą głową na tak.
Zerkam na Peetę z zastanowieniem. On jednak nic nie mówi. Pokrywa moje usta namiętnym pocałunkiem. Moje wszystkie myśli odchodzą. Nie interesuje mnie świat wokół. Już na zawszę chce z nim być, ja to wiem.
- Wszystkiego najlepszego Katniss! - wszyscy zaczynają krzyczeć. Powoli odrywamy się z Peetą od siebie. Widzę przed sobą Annie trzymającą tort. Haymitch i Effie trzymają się za ręce, a Johanna stoi obok mojej mamy. Ciągle jestem przytulona do Peety.
Powoli się podnoszę. On robi to samo.
- Nie rozumiem was. - mówię ze zdziwieniem.
- Bo nie masz rozumu. - Jo burczy z uśmiechem w moją stronę.
- Niedawno miałaś 19 urodziny Katniss. Postanowiliśmy to uczcić, zwłaszcza po ostatnich przeżyciach. - moja mama podchodzi i mnie przytula. Do oczu zaczynają napływać mi łzy.
Tort jest naprawdę piękny. Widać, że to dzieło Peety.
- A więc, kto to zorganizował? - z oczu spływają mi łzy. Łzy szczęścia. Rozglądam się i widzę, że Peeeta znowu przeczesuje swoją dłonią włosy.
- Chyba wiesz kto skarbie. - Haymitch puszcza do mnie oko. - Planował to od bardzo dawna.
Nie jest daleko, ale wystarczająco tak abym mogła do niego podbiec z zamkniętymi oczami i rzucić mu się w ramiona, oraz zamknąć usta pocałunkiem. Mój plan jednak nie wychodzi. Nie ma go tam. Otwieram oczy i....
TO TYLKO SEN! TAK! NA PEWNO TO TYLKO SEN! MOJE MARZENIA PRZECIEŻ NIE SPEŁNIAJĄ SIĘ TAK Z DNIA NA DZIEŃ!
- Katniss? - Peeta mówi z lekkim zawiedzeniem. Moje oczy znowu przepełnia fala łez.
- NIE! ZNACZY TAK! NIE, O JEJKU! - nie potrafię wytrzymać napięcia. Upadam na kolana. Biorę jego twarz w dłonie i całuję najmocniej jak tylko mogę. Tylko to mi w obecnej sytuacji pomoże. Czuję słony smak moich łez które spływają mi po policzkach. Słyszę w tle brawa.
Podnosimy się z ziemi.
- Dalej chcesz słyszeć odpowiedz na moje pytanie? - Peeta wsuwa mi na palec pierścionek.
- Nie. - rzucam się na niego.
Obracamy się w stronę wszystkich . Jak widać nie tylko ja płaczę. Moja mama również.
- Chciałbym tylko spytać, czy mogę teraz ja poprosić o chwilę ciszy? - Haymitch mówi dosyć donośnym głosem. Wszyscy zaczynają po cichu chichotać. Effie odwraca się na chwilkę w stronę Annie by szepnąć jej coś do ucha, lecz gdy wraca do poprzedniej pozycji nie może uwierzyć dokładnie tak jak ja przed chwilką. Łapie Haymitcha za rękę, podnosi po czym szybko go całuje.
Nie mogę uwierzyć, że ten dzień potoczył się tak... tak wspaniale.
Rozumiem już całe zachowanie Johanny. Przybycie mojej mamy. Najbardziej nie spodziewałam się jednak tego co przed chwilką Haymitch zrobił.
Zaczynam się śmiać. Upadam na ziemię. Wszyscy ze zdziwieniem patrzą w moją stronę. Kładę głowę na kocu i wpatruje się w niebo. Ten dzień miną tak pięknie.
Dziwnym cudem słyszę płacz Alexa. Otwieram oczy i znajduje się w pokoju. Na moim łóżku na którym spałam przez kilka dni. Jak się tu znalazłam? W pomieszczeniu panuje ciemność. Może to był tylko sen? Spoglądam na palec. Ulga spływa po moim ciele. Powoli podnoszę się i delikatnie stąpam w stronę pokoju Annie. Widzę wydobywające się spod szczeliny w drzwiach światło. Nie wiem czy mam pukać, czy lepiej jak od razu wejdę. Dotykam palcami klamkę. Zaciskam na niej dłoń i czuję, że ktoś nią naciska. Odskakuję z przerażenia do tyłu i potykam się o kawałek dywanu.
Widzę Annie stojącą w drzwiach. Upadłam centralnie na kość ogonową. Nie było to za ciche upadnięcie. Czuję lekki powiew chłodu, który muska powoli mój kark. Odwracam głowę do tyłu i widzę stojącego w drzwiach Peetę. Momentalnie wybucham śmiechem.