Kolejna notka <3
Teraz biorę się za następną ^^ Tzn. wale(n)tynkową <3 (wiem trochę spóźniona ;c )
Zapraszam!
D.
Perspektywa Peety - co się z nim dzieje ?
Co ja zrobiłem!? On tak po prostu ją zabrał. Wyszedł. Gdzie on teraz jest? Może już się z nią zaręczył, a co gorsza może już wzięli razem ślub? Odkąd jej nie ma, mój dzień wygląda mniej-więcej na takiej samej zasadzie. Rano wstaję, nie chcę nic jeść, ale Haymitch wciska mi to na siłę, potem zamykam się w mojej pracowni. Tu jedynie czuje się choć trochę na siłach. Siedzę tu do 1:00 w nocy a potem nie potrafię spać. A jak już zasnę, to dręczą mnie koszmary. Czy ona może mnie jeszcze kochać? Ciągle tylko o tym myślę. Zatracam się w rzeczywistości.
Maluję właśnie obraz, widać na nim góry i błękitne morze. Słyszę pukanie do drzwi.
- Peeta otwieraj to! Natychmiast!
- Nie mam zamiaru!
- Bo wyważę drzwi!
- Haymitch, nie dasz rady.
- Może i ja nie, ale strażnicy Paylor chyba raczej tak!
- CO?! Jacy strażnicy? Paylor? Co ona tu robi?
- Do jasnej cholery wyłaź ! Pani prezydent nie będzie czekać wiecznie, bo królewicz sobie maluje obrazki!
Niechętnie wstaję i idę w stronę drzwi. Przekręcam klucz. Oślepia mnie jasność. Dosyć spora.
- Nareszcie, a teraz zapraszam do twojego gabinetu - szepcze mi cicho Haymitch i otrzepuje moje ramie. Stąpam przed siebie niepewnie. A co jeśli ma jakieś złe wieści ?
- Witam pana, panie Mellark - mówi zachrypniętym głosem
- Dzień dobry.
- Niech pan siada - uśmiecha się do mnie.
- Co panią prezydent do mnie sprowadza? - pytam z zaciekawieniem.
- Postanowiliśmy pomóc panu.
- Niby w jaki sposób?
- Wiem co się stało z Katniss i naprawdę mi przykro z tego powodu. - opuszcza głowę w dół.
- To ma być pomoc? - opieram się na bokach fotela prostując ręce.
- Nie.
- A więc?
- Moi ludzie, szukają panny Everdeen po wszystkich Dystryktach oraz Kapitolu. Staramy się nie przeoczyć żadnego szczegółu.
- On mógł ją zabrać wszędzie! Poza Panem!
- Dlatego podłączyliśmy dzisiaj również do odnalezienia Katniss ogrodzenia pod prąd. - zmienia ton na bardziej dumny. Jakby przemyślała wszystko.
-Tak? A więc co pani powie na to, że Katniss została porwana kilka tygodni temu? Wtedy wydaje mi się, że ogrodzenia nie był podpięte. - przyglądam jej się z nienawiścią.
Przełyka dosyć głośno ślinę, po czym dodaje:
- Zrobimy co w naszych mocach by ją odnaleźć. Przeszukamy cały teren. Nie mógł jej zabrać daleko.
Nie wytrzymuję tego napięcia. Podnoszę się i kieruję w stronę drzwi.
- Panie Mellark! - czego ona jeszcze chce!? - Jeśli będę coś wiedziała, od razu się z panem skontaktuję. I proszę pana o to samo.
Wychodzę.
Siedzę przed domem na betonowych schodach dokładnie jak wtedy z Katniss. Słońce powoli zachodzi. Nie potrafię znieść bólu, który przejął moje serce. Ona nie wróci, ja to wiem. Jedyne co mi teraz pozostało to albo życie bez niej, albo śmierć. Wybieram to drugie. Cierpienie byłoby za trudne. Spoglądam na jej dom. Jest już praktycznie całkowicie ciemno. Wchodzę do domu, ściągam płaszcz i podwijam rękawy. Siadam na jednym z kuchennych krzeseł. Za dużo przeżyć jak na dzisiejszy dzień. Chcę to zakończyć. Sięgam po kuchenny nóż i ostrzem przeciągam po moim nadgarstku. Bez zastanowienia. Nie potrafię powstrzymać łez. Zaczynam krzyczeć z bólu. Jeszcze raz i będzie po mnie. Muszę to zrobić.
Do mojego domu wbiega Haymitch. Niepotrzebnie krzyczałem. Jestem głupi!
- Peeta co się dzieje!?
Nie odpowiadam.
- Odłóż ten nóż, Peeta, bądź rozsądny!
- Nie mogę.
- A jeśli ona się znajdzie? A ty... ty ze swojego idiotyzmu umrzesz? Zostawisz ją samą?
Spoglądam na moją rękę z której ciurkiem wycieka krew. Upuszczam nóż na ziemię. Gdy upada i stuka o kafelki, dzwoni telefon.
- Odbierz, to może być Paylor.
Wstaję i z bolącym nadgarstkiem idę w stronę telefonu.
Podnoszę słuchawkę.
Nie mogę uwierzyć. Moje oczy przepełniają łzy. Wyłączam telefon.
- Haymich... - moje oczy zalane są łzami. - Jest!
Super!
OdpowiedzUsuńDziękuję :)
UsuńBoże, kocham tego bloga <3 Uu już nie moge doczekać się kolejnej notki
OdpowiedzUsuń~zuzad5
Dziękuje <3 <3 Właśnie kończę pisać więc na ok. 22 powinna być :)
Usuń