A o to notka 5 :)
Zapraszam !
D.
Siedzę wtulona w miękki, bawełniany koc. W ręku trzymam kubek ciepłej kawy. Ostatnio tylko to pijam po nieprzespanych nocach. Wpatruję się w ciemność za oknem, gdy słyszę:
- Co robisz? - pyta i przysiada o bok na krześle.
- Patrzę - odpowiadam. - Czemu nie mogę tam wyjść? - dodaje i przyglądam się mu.
- Bo nie! - podnosi głos. - Martwił bym się o ciebie a tu wiem, że jesteś bezpieczna.
- O wiele lepiej czuła bym się tam niż całymi dniami tu.
- Ta kawa chyba źle na ciebie robi - mówi po czym zabiera mi kubek i siada koło mnie.
Chce się jakoś odsunąć jednak nie mogę. Czuje jego rękę na moim karku. Odwracam głowę, ale on siłą przekręca ją w swoją stronę. Przybliża swoje usta. Próbuję wydostać się z tej nie komfortowej sytuacji odsuwając się do tyłu, jednak to nie pomaga. Czuje jego dotyk, nie chcę odwzajemniać pocałunku. Jego usta są ciepłe, ale nie to ciepło kocham. Nie ten smak i nie ta przyjemność. Gdy tylko się odsuwa, wyrywam się z jego uścisku i biegnę w stronę pokoju. A może jednak drzwi? Moje nogi same mnie prowadzą. Zamknięte. Próbuję je otworzyć. Gdy mi się udaje po dłuższym czasie słyszę go za sobą.
- Co ty robisz?! - pyta.
Nie odwracam się, chcę jak najszybciej stąd wyjść. Wybiegam na zewnątrz. Schodzę z kilku drewnianych schodków i biegnę przed siebie. Ubrana tylko w luźną czarną bluzkę z krótkim rękawem i szare leginsy czuje zimny wiatr i krople deszczu które po woli przemaczają moje ciało. Wiem, że on za mną biegnie. Mój bieg jest coraz szybszy. Otacza mnie las, nie wiem gdzie mam biegnąć. Widzę tylko lekkie zarysy drzew przed sobą. To zasługa księżyca.
Ciągle biegnę przed siebie, już chyba od 15 minut. Co chwila wolniej. Chce mi się strasznie pić. Jest mi zimno oraz jestem cała przemoknięta. Postanawiam pobiec w prawą stronę i ukryć się w krzakach by zmylić go z tropu.
Nie jest za komfortowo ale przynajmniej o wiele cieplej. Nie mam pojęcia gdzie jestem.
Zmęczona ciągłym biegiem, zasypiam.
Znajduje się w pokoju w moim starym domu. Koło mnie stoi tata, a za nim mała Prim. Mama niesie mały torcik, a raczej babeczkę z tylko jedną świeczką. Ktoś stoi w progu pomiędzy pokojem w którym się znajduję, a kuchnią. To ja. Moje 8 urodziny. Rodzice zaczynają śpiewać sto lat i w tym momencie moje wspomnienie się zamazuje. Teraz siedzę na kamieniu przy jeziorze i wrzucam do niego małe kamyczki. Tata coś mi tłumaczy, nie za bardzo go słucham. Nucę tylko po cichu melodię ,,Drzewa wisielców". Po chwili tata zaczyna mi podśpiewywać. Teraz już razem śpiewamy.
Znowu widzę jakby mgłę. Zarysy twarzy moich bliskich. Prim, mamy oraz taty. Potem ucinki wspomnień z igrzysk, wspomnień z Peetą. Śmierć Boggsa, kokony, Finnick rozszarpany przez Zmiechy. Spalone ciało Prim. Strzała wbita w Coin oraz Snow krztuszący się krwią i umierający ze śmiechu.
Otwieram oczy.
Oj nieładnie Katniss, oj nieładnie ;) Bista notka. Naprawde bardzo przyjemnie się czyta :*
OdpowiedzUsuń~zuzad5
Nie wiem czy się domyśliłaś czy nie ,ale osoba z którą Katniss rozmawiała to w cale nie był Peeta :)
UsuńWyjaśnienie już w dzisiejszej notce <3
O kurcze, a myślałam że to Peeta xd
Usuń~zuzad5
Tak myślałam, że to nie Peeta. Obstawiam Gale'a ;) Czekam na nn
OdpowiedzUsuńCałe wyjaśnienie w nowej notce :) A kolejna notka już dziś ^^
UsuńCzekam *.* Kiedy notka? I czemu tak krótko? Są małe błędy, ale pozatym wszystko cud-miód ;) ps. U mnie nowa notka i nowy adres :) little-love-story-asm.blogspot.com ;)
OdpowiedzUsuńNotka już jest :) Wiem ,że są trochę krótkie ;c <3 Postaram się poprawić błędy ^^ I dziękuje <3 ps;Chętnie odwiedzę ^^
Usuń